Kwiaty nie kłamią, Marta Żmuda-Trzebiatowska, wcielająca się w postać Ani, też. Za to Piotr Adamczyk i owszem. Filmowy Marcin żyje kłamstwem, wydaje się nawet, że nic innego w życiu robić nie
Kwiaty nie kłamią, Marta Żmuda-Trzebiatowska, wcielająca się w postać Ani, też. Za to Piotr Adamczyk i owszem. Filmowy Marcin żyje kłamstwem, wydaje się nawet, że nic innego w życiu robić nie potrafi. Stwarza pozory mężczyzny z klasą, choć jest głównie facetem z kasą. Nie wiemy, na czym się wzbogacił, a poznajemy go, gdy ten majątek już topnieje. W każdym razie stać go jeszcze na zatrudnienie dziewczyny, która dba o kwiaty w jego mieszkaniu i nie tylko. Ania jest po uszy zakochana w bogatym biznesmenie, który nigdy w życiu by na nią nie spojrzał, ale do czasu. Gdy niemal sięga dna, przypomina sobie o obietnicy ciotki, która ma mu zapewnić olbrzymi spadek, jeśli ten znajdzie żonę. Wtedy dopiero spogląda na Anię – młodą, naiwną, szczerą dziewczynę. Zabiera ją do Krakowa, by zapoznać z rodziną. W magicznym, dla niektórych, mieście zaczynają dziać się cuda. Problem polega na tym, że Ania nie wie, iż jest kartą przetargową, a Marcin nie ma pojęcia, co to prawda. Z kolei reżyser liczy głównie zyski, jakie mu ta idylliczna pocztówka przyniesie . Ja natomiast nie wiem, czym postać Marcina zawróciła w głowie pięknej Ani. Piotr Adamczyk wykreował tak antypatycznego faceta, że nawet jego metamorfoza nie przywróciła mu twarzy. A Ania? Urocza Marta Żmuda-Trzebiatowska dźwiga na sobie spojrzenia wszystkich widzów przez cały film. Ilona Łepkowska napisała już wiele scenariuszy, nie wszystkie były złe. I ta historia mogłaby być ciekawa. Na szczęście nawet najdłuższe godziny spędzone na podziwianiu Żmudy-Trzebiatowskiej nie będą stracone. "Popatrzeć" można jeszcze na wiele innych kobiet, które zdecydowanie zdominowały fabułę filmu i są jego najmocniejszą stroną. Beata Tyszkiewicz wygłaszająca kwestię: "Żyję po to, by palić i grać", czy Grażyna Szapołowska , która wykreowała z polotem z pozoru niewiele znaczącą rolę matki Marcina, to klasa sama w sobie. Film przyjemny. Jak każda komedia romantyczna zapewnia głównie walory estetyczne. Ale taki pusty znowu nie jest. Ma ważne przesłanie. A nawet trzy: 1. nie udawaj, że stać cię na więcej niż w rzeczywistości, 2. miej oko na swoją ogrodniczkę, 3. jedź do Krakowa, bo ładny. Jak na kolejny film w estetyce reklamówki telewizyjnej lub dłuższego odcinka serialu to aż nadto morałów. Dodatki do wydania DVD zawierają wywiady z autorami i aktorami, którzy opowiadają o poszczególnych postaciach i zdradzają kilka ciekawostek z planu. Ale największa niespodzianka kryje się pod tytułem "Adamczyk daje radę" - dla niej warto sięgnąć po płytę.
Absolwentka Wydziału Polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie ukończyła specjalizację edytorsko-wydawniczą. Redaktorka Filmwebu z długoletnim stażem. Aktualnie także doktorantka w Instytucie... przejdź do profilu